top of page

Francuski jedwab - rozmowa z Dziewczyną Lśnienia



Magda Waluch, znana jako SOIE, to osoba nietuzinkowa, o wyjątkowej estetyce i sporym doświadczeniu. Swoją przygodę z blogiem zaczęła ponad sześć lat temu i konsekwentnie trzyma się publikacji wysokiej jakości treści, które nas osobiście zachwycają. Swoją drogą mają również sporą rzeszę fanów. O sobie, modzie i twórczości opowiedziała nam w ramach środowego cyklu z Dziewczynami Lśnienia.



Twój blog to estetyczna uczta dla oka. Wrażenie wywarł na nas fakt, że działasz już od 2014 roku, kiedy nie było to szczególnie popularne. Jesteśmy ciekawi jak zaczęła się Twoja przygoda z blogiem, zdradzisz nam w jaki sposób się rozwijała?

Dziękuję. Było, tylko w zupełnie innej formie niż teraz. Aktualnie social media są bardziej popularne niż blogi, kiedy ja zaczynałam instagram jeszcze nie istniał i sama widzę też często mam pokusę, aby skupić się tylko na zdjęciach. Przygotowanie wpisu na blog, to jednak więcej pracy niż wstawienie obrazka i hasztagów. To taka moja odskocznia, gdzie mogę podzielić sie przemyśleniami, doświadczeniami i inspiracjami i chociaż wiele razy go porzucałam, to zawsze wracam.


Wśród treści, które udostępniasz możemy znaleźć wiele inspiracji z różnych dziedzin życia. Jesteś wszechstronna, ale czy jest coś, o czym najbardziej lubisz mówić?

Zawsze działam w zgodzie ze sobą. Kiedyś interesowałam się modą i trendami, uwielbiałam wyłapywać smaczki z pokazów, a potem testować wszystko na sobie. Teraz jestem dojrzalsza, mój styl się wyklarował, więc treści również ewoluowały. Staram się nie zamykać, ale skupiam się na lekkich tematach, przyjemnych dla mnie i dla odbiorcy. Jesteśmy karmieni strachem, dlatego ja szukam piękna, nawet w najprostszych rzeczach.





Co najbardziej cenisz w modzie, a co Ci w niej przeszkadza?

To, co kiedyś uważałam za zaletę - zmienność. Moda to kreowanie sztucznych potrzeb, właściwie takie uciekanie od samego siebie. Nadal ją lubię, wiem co jest modne, ale nie mam kompleksów, jeśli nie kupię rzeczy zgodnych z trendami w danym sezonie. Poza tym ten przemysł niszczy środowisko, nie można być na to obojętnym.


Soie, skąd pomysł na tę nazwę, co oznacza?

Soie to po francusku jedwab, wpadłam na to przypadkiem, a nadal pasuje.


Blog to Twoja pasja czy praca?

Pasja. Oczywiscie czasem zdarzają się współprace, ale mam ten komfort, że nic nie muszę. Czasami myślę o tym, aby rozwinąć go w coś większego, publikować regularnie i poświęcać więcej czasu, ale aktualnie ciężko cokolwiek zaplanować i spokojnie czekam na rozwój styuacji.





Na Twoim instagramie wyróżniają się posty pięknego wnętrza, sama zaprojektowałaś swoją przestrzeń? Interesujesz się również architekturą?

Staram się byc samowystarczalna, co czasem bywa moim przekleństwem. Zamiast zlecić coś specjalistom wolę zrobić sama, przez co nigdy nie jest idealnie i ciągle mam coś do zrobienia. Jednak dzięki temu przestrzeń, w której mieszkamy ciągle się zmienia i dostowuje do potrzeb, a ja mam z tego mnóstwo satysfakcji. Przemalowałam chyba wszystko co jest możliwe, łącznie z płytkami w łazience i lodówką, meble wyszukuję na portalach, a potem wędrują po mieszkaniu. Bywa eklektycznie, ale za to po mojemu.


W Twoich stylizacjach znajdziemy sporo polskich marek, czym kierujesz się przy ich wyborze?

Jakiś czas temu postanowiłam, że kupuję tylko rzeczy używane albo wyprodukowane przez polskie marki i staram się tego trzymać. Mam w szafie już tyle ubrań, że właściwie mogłabym w ogóle się na jakiś czas ograniczyć, ale sprawia mi to przyjemność i wybieram rzeczy na tyle ponadczasowe, że zostają ze mna na długo. Głównym kryterium jest tkanina, wolę te naturalne i zgodność z moim stylem.


To może nam podpowiesz, którą z nich wybrać odpowiednio w przypadku gdy szukamy: sukienki, torebki, butów?

Ostatnio do mojej szafy trafiła piękna sukienka małej marki Gazela, świetnie odszyta z lejącego materiału z dodatkiem lnu, taka na co dzień i od święta. Moja ulubiona torebka to vintage, ale pasek do niej dokupiłam w Mandel, za to buty z kolekcji marki Balagan mogłabym mieć wszystkie.





Oprócz mody znajdziemy u Ciebie wspaniałe potrawy, na których widok ciężko powstrzymać zachwyt. Twoje popisowe danie?

Ciągle mam wrażenie, że jestem laikiem jeśli chodzi o kulinaria, więc nie będę się chwalić, tylko doskonalić. W kuchni jak i w życiu ważna jest cierpliwość i pokora, ale też wysoka jakość składników. Domowy chleb z masłem smakuje zawsze i wszystkim, ale żeby upiec doskonały potrzeba czasu.






A Twój przepis na szczęście?

Istnieje? Poproszę! Jestem wysoko wrażliwa, więc mam trendecję do zamartwiania się i zmienne nastroje, ale pracuję nad tym i codzienna praktyka pomaga. Staram się wcześnie wstawać i zasypiać ok. 22, dbam o wewnętrzny rozwój i coraz bardziej siebie lubię.


Kiedy masz chwilę dla siebie, jak ją wykorzystujesz?

Zawsze znajdę chwilę dla siebie, przy dzieciach to wręcz mój obowiązek, żeby zachować spokój. Biorę wtedy długą kąpiel, czytam, oglądam jakiś film i odżywam. Lubię też zajęcia wymagające kreatywności, jak na przykład robienie zdjęć.


Film, książka i piosenka- polecisz nam swoich trzech ulubieńców?

Hmm. Nie mam takich jednych na zawsze, w każdym filmie potrafię znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli będzie to połączenie kolorów na sukience bohaterki. Aktualnie czytam książkę o ajurwedzie, a słucham mantr.


Czy minimalizm i prostota towarzyszą Ci nie tylko na zdjęciach, ale i również w życiu codziennym? Jest to możliwe do pogodzenia z byciem mamą?

Nie powiedziałabym o sobie, że jestem minimalistką. Nazywam to esencjonalizmem, bo można mieć dużo rzeczy, ale wszystkie kochać i używać. Ograniczanie dla samej idei mnie nie interesuje, chociaż na pewno pomaga w utrzymaniu porządku i w domu i w głowie. Dzieci tak naprawdę same z siebie nie potrzebują wiele, to my dorośli chcemy zapełnić pustkę przedmiotami. Moje, jak każde inne, cieszą się, gdy dostaną nową zabawkę, ale jest to chwilowa przyjemność i bardziej pamiętają wspólnie spędzony czas niż plastikowy gadżet.





Z Magdą Waluch rozmawiała Maja Kubiaczyk

zdjęcia: Magda Waluch / soie.pl

bottom of page