
Paris Fashion Week trwa w najlepsze, a domy mody wyprzedzają się w coraz to bardziej zaskakujących i pomysłowych pokazach. Choć każdy z nich cieszy się sporym zainteresowaniem, na jeden występ świat mody czekał z ogromną niecierpliwością. To właśnie wczoraj wszystkie oczy skupił na sobie Hedi Slimane, który zaprezentował swoją pierwszą kolekcję dla Celine.
Dlaczego tak bardzo wyczekiwany? Kiedy na początku tego roku ogłoszono, że po dziesięcioletniej pracy Phoebe Philo (dyrektor kreatywna domu mody) zostaje zastąpiona, w internecie zawrzało. Slimane, znany z totalnych rewolucji, które przeprowadził w Saint Laurent i Dior Homme oraz mocnej rockowej estetyki w stylu lat 80, zupełnie nie wpisywał się w minimalistyczną twórczość Philo. Co więcej, sam przyznał, że nie ma zamiaru kontynuować dziedzictwa Celine. Po kontrowersyjnym posunięciu z logiem (usunięciu akcentu nad e) i prezentacji pierwszej torby Celine na ramieniu Lady Gagi, która wyglądała bardziej jak projekt Hermesa, wielu zastanawiało się, co dyrektor kreatywny chowa jeszcze w rękawie.

I kiedy wreszcie nadeszła ta wyczekiwana chwila, debiutancki pokaz, który miał rozwiać wszelkie wątpliwości - obawy wszystkich miłośników estetyki Phoebe i dotychczasowego stylu kobiety Celine potwierdziły się. Pierwszy pokaz pod kierownictwem Slimane zapowiedział bowiem nowy kierunek dla francuskiego domu mody. Klasę i elegancję zastąpiła imprezowa sylwetka w stylu glamour. Już sama przestrzeń wydarzenia sygnalizowała duże zmiany. Dominująca czerń z neonowym logo wypełniły Hotel des Invalides, a szykowne spodnie i jedwabne bluzki zostały zamienione na cekinowe dopasowane sukienki i skórzane mini.
Oglądając tę kolekcję nie sposób było nie pomyśleć o projektach Slimane dla Saint Laurenta z 2012 roku. Czy to ogromne podobieństwo oby na pewno przyniesie Celine jeszcze większą sławę? A może liczba przeciwników nowych zmian przewyższy zwolenników Slimane?